Weekendowy reset w Tatrach

Wypad w marcu w Tatry i trafienie na dobrą pogodę, to jak próba trafienia czwórki w totka. Szanse są małe, ale znam takich co im się udało ;) My możemy się już zaliczać do tych szczęśliwców!

Jeśli myślicie o wyjeździe w te rejony, to koniecznie poza sezonem. Szlaki są znacznie mniej oblegane, chociaż na weekend robi się tłoczniej. Nie polecam w tym terminie wyjścia w wyższe części gór – tutaj trzeba być już dobrze przygotowanym. My się na to nie zdecydowaliśmy, ale każdy ma swój rozumek i zna swoje możliwości :) Jeżeli jesteście typem kozic górskich to nie będę z Wami dyskutować ;) My nasz przedłużony weekend spędziliśmy  głównie w dwóch największych dolinach: Dolina Chochołowska i Dolina Kościeliska. To pozwoliło nam cieszyć się widokami, pogodą i nie obciążać za bardzo naszych biednych kolan wspinaczką. Raki były nam niepotrzebne, chociaż zdarzały się miejsca, gdzie czuliśmy się jak na ślizgawce i trzeba było trochę bardziej spiąć mięśnie, żeby nie wywinąć orła :)

Bardzo istotna informacja – ceny za parking zmieniają się w zależności od dnia i chyba humoru osoby, która zarządza parkingiem. Przy samej Dolinie Chochołowskiej w piątek zapłaciliśmy 15zł./dzień. Natomiast Dolina Kościeliska w sobotę przywitała nas kwotą 30zł/dzień i to już po ostrym targowaniu się.

Dolina Chochołowska

Dolina Chochołowska – największa w polskich Tatrach pozwoliła nam odetchnąć i naładować akumulatory po ciężkich tygodniach pracy. Oboje potrzebowaliśmy tego czasu razem, z dala od miejskiego zgiełku, ze skrzypiącym śniegiem pod nogami i w otoczeniu ośnieżonych szczytów.

Dolina Kościeliska

Dolina Kościeliska – w związku z tym, że odwiedziliśmy ją w sobotę, to mogliśmy poczuć większą liczbę turystów. Przerwa w Schronisku Ornak, oraz nasze oczekiwanie w kolejce by kupić grzane wino i szarlotkę było dość karkołomnym przedsięwzięciem trwającym prawie 20 min. Nie mniej jednak delektowanie się zakupionymi pysznościami na ławce przed schroniskiem – bezcenne!

Hotel Harnaś

Każdy ma swoje sprawdzone miejsca na nocleg. Jako małolata spałam na kwaterach, tym razem zatrzymaliśmy się w Hotelu HARNAŚ w Bukowinie Tatrzańskiej. Gorąco polecam szczególnie osobom, które cenią sobie ciszę w hotelu i podróżują bez dzieci. Hotel nie jest przystosowany dla rodzin z dziećmi, nie ma w nim również żadnych atrakcji dla najmłodszych. Za to jest bardzo fajnie położony, a z pokoju rozciąga się widok na szczyty Tatr. O różnych porach dnia możecie obserwować ferie kolorów, zarówno z balkonu pokoju, jak również z parkingu . Menu w hotelowej restauracji mają dość krótkie, co sprawia, że wszystko jest dopracowane i smaczne.

Restauracja Schronisko Bukowina

Jak będziecie w Bukowinie to koniecznie na obiad zatrzymajcie się w restauracji Schronisko Bukowina. Fantastyczna kuchnia! Ale nie objadajcie się za bardzo i zostawcie sobie odrobinę miejsca na deser i ich sławną bezę, o której możecie przeczytać na przydrożnych bilbordach. Muszę przyznać, że fanem takich ciast nie jestem, ale to co mi zaserwowano, to było niebo w gębie. Na samo wspomnienie ślinka cieknie :)

Zazdroszczę wszystkim, którzy mają w Tatry “rzut beretem”. Wiem, że gdybym miała tam bliżej to pewnie bywałabym w każdy weekend, a moje sesje fotograficzne byłyby pełne górskich widoków! Niestety tak nie jest i muszę cieszyć się z możliwości jakie daje mi życie i moja praca. Góry w tym roku mnie nie zawiodły, poza cudownymi krajobrazami dostałam w pakiecie jeszcze piękną pogodę i śnieg w takich ilościach, że wystarczy mi do przyszłego roku.